Aktualizacja 27 X 2013

Lista obecności dobiegła końca. Jeżeli któryś z autorów chciałby powrócić na bloga, ma czas do 1 listopada pod zakładką ''Administracja'' :)

"Są tacy, co nie potrzebują nocy. Ciemność promieniuje z nich." I takich uwielbiam..


Stoję pośród ludzi i nie ludzi, nie zauważony, zignorowany, jakbym był nikim. Czuję gniew szarpiący wnętrznościami, budzący ogień uśpiony od dwóch lat. Chcę śmierci wszystkich, chcę krwi spływającej po ziemi i po moich dłoniach, zdobiącej ten szary i nijaki świat. Zaciskam zęby i warczę bezgłośnie, bo nic nie mogę. Nigdy nie myślałem, że skończę tak marnie, że tak łatwo oddadzą mnie w zamian za coś tak przemijającego. Jestem ważniejszy od jakiejś błyskotki, ja mogę więcej.
Przepowiadam przyszłość, znam przeszłość...umiem porozumieć się z każdą istotą żyjącą, czy to człowiek czy zwierze. Oddali mnie nekromancie, jak, byle co...
Tłumię w sobie gniew, gdy ruszam niespiesznie ulicą, poprawiam kaptur niedbałym gestem, kieruję się do budynku, który dla mnie więzieniem i nowym domem. Czuję mdłości na myśl, że znów będę musiał spojrzeć w twarz mężczyźnie, a on znów pokaże mi jak wiele słabości mam tkwiąc w tym ludzkim ciele. Rozumiem go, sprawianie bólu jest ciekawe, gdy można obserwować dokładnie każdą reakcję ofiary, a ból jest różny; jest fizyczny i psychiczny, emocjonalny i nieświadomy, ale wszystko skupia się wokół tego, że w końcu można tym zniszczyć...Tylko, że nie mnie.
Obojętnie jakie cierpienie, ja to przetrwam i chyba właśnie to tak mu się podoba, z resztą nie wiem, nie pytałem nigdy. Nie zadaję mu pytań, nie rozmawiam, gdy on nie podejmie wymiany zdań. Pozostawiam własne zdanie sobie samemu, nie raz z trudem gryząc się w język, gdy cięty komentarz jest już tak blisko.
Nie zadawajcie mi pytania "Czemu nie próbuję się uwolnić?", już to przerabiałem, próbowałem przez pierwsze pół roku, dzień w dzień. Wyszło na to, że tkwię w tym dalej i czuję, że przestało mi zależeć na ucieczce, niech stanie się co ma się stać...przetrwam te lata, aż On umrze, wtedy wrócę odzyskując wolność. Wtedy go znajdę tam po drugiej stronie, pokażę mu, wtedy, co to cierpienie..
Teraz będę jego wysłannikiem, uniosę broń na każdego kogo mi wskaże, nie powiem słowa sprzeciwu i sięgnę po nagrodę w odpowiedniej chwili.
Jestem cierpliwy, więc czekam. Nie okażę litości, jeśli ktoś zajdzie mi za skórę.
Wiem, że według was nie powinienem mieć uczuć, ale nie wszystko jest takie jak wasze wyobrażenia, nawet tacy jak ja coś czują.

Oczami ludzi (zły artysta)
Prawdziwy Wygląd
Zwą go Caecus, co znaczy Ciemność,
lecz naprawdę nazywa się Barbatos,
jeszcze nie tak dawno potężny demon,
teraz służy nekromancie.
Ograniczają go symbole wypalone na ciele,
przypominają tatuaże.
Pozbawiony dumy, udaje że ma honor.
Nie da się go upokorzyć.
Głuchy na prośby, nie waha się nigdy.
Trzymać się od niego z daleka to najlepsze wyjście.


____________________________________________________
Doobry!
Karta jest straszna, według mnie i pewnie nie tylko.. Poprawię ją jak tylko
znajdę na to dość sił.
Zapraszam do wątków i powiązań.
Caecus nie gryzie, nie zabija, nie robi kuku bo nie może więc nikt nie zginie.
Będzie pewnie straszył!
JAKIŚ CHĘTNY NEKROMANTA BY PRZYGARNĄĆ DO SIEBIE BARBATOSA?! :D

64 komentarze:

  1. [ Witam na blogu, Caecus bardzo fajny :D I oczywiście zapraszam do wątków :) ]

    Luce

    OdpowiedzUsuń
  2. [Po zdjęciu domyślałam się, że to ty, braciszku. Ty... ja chcę romansa! O tak ci powiem. Bo już nie pamiętam kiedy pisałam jakikolwiek romantyczny wątek, a mnie ostatnio na takie durnoty wzięło... ]

    Wiedźma ze Wzgórza

    OdpowiedzUsuń
  3. [To jest wiedźma, tego nie ogarniesz. Ale czaj, jakie zajebiste mieliby dzieci! To co idziesz na to?
    I gdzie się spotkają? Przyjedzie na osiołku do miasta i ten będzie chciał kupić od niej trucizny jakieś, albo leki dla śmiertelnego ciała czy on pójdzie do niej, myśląc, ze jest stara, brzydka i pomarszczona, jak to bywają ogółem wiedźmy, a tu zonk?]

    Wiedźma ze Wzgórza

    OdpowiedzUsuń
  4. [ No dobra, zastanówmy się... Nie jestem pewna jak do końca działa służba Ceacusa i w jakich miejscach można go spotkać. Tak więc, czy możliwe jest np. przypadkowe spotkanie gdzieś na szlaku w lesie, gdy Luce będzie wracała do miasta/wyjeżdżała? Uznałaby to za przedziwne spotkać normalnego człowieka w środku lasu, więc zainteresowałaby się chłopakiem, i tu byśmy mieli interakcję :D Jak ci nie pasuje, da się wymyślić coś innego. ]

    Luce

    OdpowiedzUsuń
  5. Kamienny nóż wbił się głęboko w ciało szczura, rozcinając go prawie na pół. Krew zwierzęcia obryzgała wiedźmę i zalała podłogę, wsiąkając w podłogę i wyrysowane na niej znaki. Tylko laicy i idioci używali kredy do rysowania kręgów. Atrament był dużo trwalszy, zwłaszcza, że wnikał głęboko w drewno i krąg ciężko było przerwać. W przypadku kredy wystarczył bryzg krwi i obraz się zmywał. Ona nie mogła sobie pozwolić na takie niedbalstwo.
    Wyszeptała szybko odpowiednią formułkę i nakreśliła posoką znaki na pergaminie. Rytuały były jej specjalnością i była z tego powodu dumna. Zamknęła obrzęd i odetchnęła. Nie miała wielkiej mocy magicznej, ale odpowiedni warsztat wyposażył ją do rzucania całkiem mocnych zaklęć, zwłaszcza ochronnych.
    Wzięła szczura za ogon , wyszła ze swojej chatki i wyrzuciła go dużego dołu, przysypując później ziemią. Tam gniły ofiary jej rytuałów, martwe dla wyższej sprawy. Zakopane, aby nie wabić drapieżników.
    Wróciła do ciepłego wnętrza i uprzątnęła. Lubiła mieć porządek w domu, poza tym zbliżał się wieczór, pora spoczynku. Wreszcie będzie mogła odpocząć.

    Wiedźma ze Wzgórza

    OdpowiedzUsuń
  6. Choć była w mniejszej izdebce, służącej jej za sypialnię, poczuła że ktoś wchodzi do jej domu. Obłożyła go rytuałem, aby wiedzieć, że ktoś jest w domu. Służyło to raczej cichemu przemieszczaniu się, gdy wejdzie jakiś mieszkaniec miasta, aby wzmacniać otoczkę tajemniczości. Zdziwiło ją, że nie słyszy kroków, dlatego sięgnęła po kuszę, która leży zawsze pod łóżkiem, gotowa do użycia i czekała. Drgnęła, słysząc dziwny głos i od razu odwróciła się w stronę skąd dobiegał, celując w nieznajomego. Zmarszczyła czoło, mrużąc oczy.
    - Czego chcesz? – nie lubiła, gdy ktoś bez pukania wchodził do jej domu i nie lubiła, gdy ktoś naruszał przestrzeń, której nie powinien. Zresztą, kto lubił? Miała na sobie ciemną suknię z gryzącej wełny, ciepłą i wygodną, bez zdobień i niepotrzebnych elementów. Ciemne włosy były uczesane w dość interesującą fryzurę. Przez głowę została przełożona opaska z dwóch warkoczy, przechodząca nad warkoczem z zebranych ze skroni włosów. Reszta była puszczona na plecach, wijąc się w lekkich falach.

    Wiedźma ze Wzgórza

    OdpowiedzUsuń
  7. Była gotowa nacisnąć spust i odblokować bełt, ale się powstrzymała. Pieniądz jest pieniądz. Poza tym było w nic coś nie tak. Nie wiedziała tylko co.
    - Za wróżenie z ręki biorę trzy miedziaki – rzuciła, niezadowolona z tego najścia – Powinieneś, panie, dostać w twarz za mierzenie mnie w taki sposób. Nadal trzymając kuszę w ręku odsunęła zasłonkę, która dzieliła jej sypialnię od głównej izby i wejścia do chatynki.
    - Klientów przyjmuję tam – mruknęła, przechodząc po wymalowanych inkaustem symbolach. Miała bose stopy. Usiadła na małym taboreciku i wskazała drugi mężczyźnie. Kuszę odłożyła na stole, pod ręką. Wojna trwała, trzeba było się pilnować i bronić.
    - Daj pan dłoń. Jakie jest pańskie miano? – lubiła o to pytać. Imiona miały moc, a ona, jak każda kobieta, pożądała mocy.

    Wiedźma ze Wzgórza

    OdpowiedzUsuń
  8. Ujęła jego dłoń w swoje, zniszczone od pracy przy zwierzętach, wykonywania przeróżnych eliksirów i rytuałów. Dziwne napięcie przeskoczyło między nimi, aż się wzdrygnęła. Włosy na jej karku się zjeżyły. Parsknęła śmiechem, słysząc miano, które podał.
    - Kłamiesz. Nikt nie nadaje swojemu dziecku imienia, którym straszy się inne, a jako dorosły nie mogłeś go obrać. Caecus pogromca niegrzecznych dzieci.
    Pogładziła lekko jego rękę i spojrzała najpierw na wewnętrzną stronę, potem dopiero odwróciła na wewnętrzną. Zmarszczyła czoło.
    - Widzę krew, ale nie twoją, panie. Długie życie, ale pewne problemy. Jakby coś… Tamowało pańskie możliwości… - potarła mocniej jedną z linii na dłoni i wypuściła jego dłoń.
    - Widzę śmierć mnóstwa ludzi na twojej drodze, panie – nie było to wszystko, bo nie potrafiła tego powiedzieć. Było w nim coś złego.

    Wiedźma ze Wzgórza

    OdpowiedzUsuń
  9. Miała ochotę zedrzeć mu z twarzy ten uśmieszek. Jak ona nie znosiła takich aroganckich typków. Wstała ze swojego miejsca, poprawiła spódnicę i uśmiechnęła się słodko.
    - Tkwi w tobie panie, coś złego, co jednak kiedyś było piękne. Wygląda na to, że to ograniczenie ma sprawić, abyś odnalazł, panie, tę piękną stronę – wzięła z wielkiego kosza polano i dorzuciła do ognia – A, zapomniałabym. Trzy miedziaki się należy.
    Pogłaskała za uchem kota, który zeskoczył z jakiejś półki i otarł sie o jej nogę. Oczywiście jak przystało na czarownicę, kot był czarny i wredny. Zjeżył się na widok mężczyzny, prychnął, po czym wskoczył mu na kolana, aby się umościć.

    [Masz zakaz zrobienia czegokolwiek mojemu kotu, prócz głaskania i ew. zrzucenia]

    Wiedźma

    OdpowiedzUsuń
  10. [ ja chcę wątek z tym panem :) W zasadzie obydwoje ona może do niego przychodzic przed misjami po przepowiadanie przyszłości i takie tam inne duperele, ale w sumie moga też razem na nie chodzić, bo w końcu smoki potrafią zrobić niezłą rozróbę..tak się tylko pytam, bo jak chęci na watek nie ma no to trudno
    ( Nie oszukujmy się będę płakać i rozpaczać XD) ]

    Sarabi

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Ugh, ja też już dzisiaj raczej nic nie zdziałam, więc prosiłabym cię o zaczęcie, nawet jutro :) ]

    Luce

    OdpowiedzUsuń
  12. [ A mogłabym ciebie poprosić? tak bardzo, bardzo ładnie ? XD]

    Sarabi

    OdpowiedzUsuń
  13. [ Dobrze, poczekam cierpliwie do jutra XD]

    Sarabi

    OdpowiedzUsuń
  14. On. Gadał. Z. Kotem. Patrzyła na niego, niedowierzając. Kot był złośliwy i wredny dla wszystkich obcych, a teraz prychnął chyba tylko dla zasady i zaczął gadać z przybyszem. Podobno niektóre elfy miały taką umiejętność, magowi niektórzy również, więc sam ten fakt jej nie zdziwił, tylko zachowanie kota.
    Usiadła wręcz zrozpaczona na taborecie.
    - Mam zasadę, że każdy, kogo polubi mój kot dostaje za darmo miskę zupy i usługę. Mam jeszcze gulasz z kaszą. Chcesz, panie zwierzęcousty?
    Nie była z tego faktu zadowolona, ale nie miała wyjścia. Umowy z bożkami to umowy. Po kolorze skóry, kształcie twarzy widać było, że kobieta nie jest stąd. Mimo, ze mówiła tutejszym akcentem, musiała urodzić się na południu, w cieplejszym klimacie.

    Wiedźma ze Wzgórza

    OdpowiedzUsuń
  15. [mój ci on... koniecznie wąteczek my dear ;) nie mogłabym przepuścic ]

    Eris

    OdpowiedzUsuń
  16. [A ti ti ti! Nie wolno podglądać kart :D
    Bardzo mi miło, że chcesz wątek i ja na to przystaje!
    Jakiś pomysł jest czy kminimy coś? Twój demon i nekromanta w sumie na podobnych ścieżkach łażą :D]

    Zirael Potępieniec

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Swoją drogą... Nie miałaś postaci Alexeja w Zaczarowanym Lesie?
      Prowadziłam tam Aidena :)]

      Usuń
  17. [Ojej! Ile znajomych postaci tu wymieniasz :D
    Kurczaczki czytałam, że szukacie z Caecusem nekromanty. Mój Zirael może i dałby radę to zrobić, ale... Jest tak chory, niestabilny, z toną głosów w głowie, że utrzymanie demona na długo pewnie po jakimś czasie by go nie tyle co przerosło, co zwyczajnie znudziło (choć nie o to słowo dokładnie mi chodzi xD). On już ma swoje demony hihihi
    Może pójdźmy w inną stronę. Barbatos byłby demonem innego nekromanty pochodzącego z Gildii Nekromantów i dostałby "przydział", by pomóc Ziraelowi w jakiś wielkich eksperymentalnych planach, co? :D Niby, że to będzie ważne w ataku czy coś w ten deseń]

    Zirael Potępieniec

    OdpowiedzUsuń
  18. [O to rozdrażnienie Caecusa mi chodziło właśnie. Wypożyczenie, by go jeszcze bardziej jakby "pogrążyć", że wysyła się go tam niczym zwykłego sługusa, a nie potężnego demona, którym w końcu jest. Taka nauczka od jego "właściciela"-nekromanty za bycie rozdrażnionym xD
    Nikt mu nie każe pomagać .Szczerze to nawet na to z Ziraelem nie liczyliśmy, że będzie posłusznie to robił, o nie :D
    Jeśli jednak chcesz zmienić pomysł, nie będę oponować :D]

    Zirael Potępieniec

    OdpowiedzUsuń
  19. [rany... ja nie wiem co ze mna nie tak skoro TAK wszyscy mnie ostatnio lubia xDD W zasadzie nie taki dziwny ten twój pomysł.. jak patrzyłam na twoja postac to myslalam podobnie troche. Zwłaszcza o ich luznym zwiazku. Potem drogi sie rozeszły gdy jego wezwano albo on sam postanowił kiedys wyjechać by wykonac jakies zadanie. Spotkaliby sie teraz, gdy doszły go słuchy ze Eris sie kreci w poblizu i postanowil sprawdzic... mozemy tu dac jakas zasadzke zbojow/ rzezimieszków, rabusiów w tle....cos w tym guscie]

    OdpowiedzUsuń
  20. [Haaa może nie będzie tak źle, co? ;)
    Spoko zacznę, ale to minuta pięć xD]

    Zirael Potępieniec

    OdpowiedzUsuń
  21. [prawie ten sam... tzn.. myslimy o tym samym xD czy ja wiem... bywam dziwna i me odpisy czasem to odzwierciedlaja bo nie wiadomo jak je rozgryzc xD hmmm pomyśle xD]

    Minięło kilka tygodni, nim dotarła do tego miejsca a wciąż czuła sie nieswojo. No niby las to las. A miasteczko, chociaz mile i na pierwszy rzut oka przyjazne, wcale takim nie było. Przekonała sie o tym całkiem niedawno, gdy od kilku dni leżała chora w swej chacie i nie była w stanie ruszyc palcem nawet do prostych czyność takiej jak chociazby zagotowanie dla siebie wody na ziółka. Do tego zapasy żywnośći jej sie kurczyły. Powinna iść na polowanie, lecz brakowało jej siły na uganianie się za zwierzyna a czekanie na chłodzie az któreś z nich wpadnie w zastawione sidła nie było zbyt odpowiednie i wskazane.
    Tyle, ze zaczęło jej sie pogarszać i chcac nie chcac ubrała sie mimo osłabienia, wzieła z zapasów kilka sztuk złota na leki i wyszła z domu. Do miasta. W drodze powrotnej została zaczepiona.

    OdpowiedzUsuń
  22. Więc dzisiaj dalej pracujemy tak?
    - Musisz pytać, skoro siedzisz w moim umyśle i już o tym wiesz? - mruknął gniewnie nekromanta, przechodząc do swojego laboratorium. Pomieszczenie śmierdziało śmiercią i zwłokami, a bulgoczące mikstury oraz gar wprost wbijały się syczącym, gwałtownym dźwiękiem w uszy. Nieumarli, którzy chronili to miejsce rozstępowali się niemrawo przed swym panem. Zirael sunął po ziemi równie sennie, co oni, jednak nie był byle bezmyślnym zombie tylko prawdziwą, przeklętą bestią. Nekromantą o diabelskim obliczu.
    Czasem lubimy cię drażnić bezsensownymi pytaniami.
    - Widzę właśnie. Nie przynoszą one niczego produktywnego - wzruszył ramionami i podszedł do wielkiej księgi, dumnie leżącej na wielkim podniesieniu. Otworzył ją, pożółkłe stronice zalśniły mu przed oczyma. Plamy krwi kleiły rogi, a zmurszały atrament gnił niemalże pod dotykiem.
    Ohh... Znowu twoje wielkie dzieło? Zbzikowany magiku, to nie wyjdzie!
    - Wyjdzie chędożony niedowiarku. Jeszcze będziesz przepraszał, gdy ta bestia ujrzy światło dzienne - ryknął, zaciskając palce na obwolucie tomiska.
    Yhhmm... Do tego czasu zdążę się zanudzić
    Nekromanta westchnął głęboko. Że też musiał się męczyć z tymi istotami, które ostatnio rozbestwiły się po jego umyśle. Co prawda, nekromancja miała takie skutki uboczne, podobnie jak demonologia, ale jemu trafili się wyjątkowo irytujący "goście". Poszli na całkiem zgrabny układ, choć ich początkowa znajomość czegoś takiego nie zwiastowała. Wprost przeciwnie - prędzej wykończyliby magika swymi plugawymi sztuczkami. I tak udało mu się wyplenić z umysłu trójkę z nich. Ostali się tylko ci najbardziej wredni i wytrzymali.
    Ohh, no nie rań nas tak. Myśmy się tylko bawili i sprawdzali twoją wytrzymałość. Nie jesteśmy tacy źli!
    - Piękna mi igraszka... - wyszeptał Zirael, przewracając kartki. Jego oczom w końcu ukazał się znajomy szkic, dopiski i receptury. Miał wielki plan przed sobą. Coś co zrewolucjonizuje tą bitwę i doda jej doprawdy "uroczego" kolorytu. Wielki potwór, przepotężny nieumarły! Było to ciężkie zadanie, jednak warte całego zachodu.
    Niestety ptaszku, nie wszystko idzie po twojej myśli
    Owszem... Nie wszystko. Gildia Nekromantów pilnowała go nad wyraz pilnie. Dowiedzieli się jego planach. Rozentuzjazmowali się jego pracą, wiedząc, że jeśli to wypali, zyskają niesamowitą przewagę nad herosami broniącymi Loresth. Widząc jednak jak mozolna jest to praca, postanowili ją, durnie, przyśpieszyć. Ponoć wysłali do siedliska czarodzieja sługę jednego z nich. Wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby nie fakt, że ów parobek jest demonem.
    Nie ufam takowym osobnikom.
    Nie bój się. Nasz "wspaniały i przepotężny" nekromanta nas obroni, niczym dzielny rycerz. Ohh... Mój wybawco!
    - Przymknijcie się i dajcie pracować!

    Zirael Potępieniec

    OdpowiedzUsuń
  23. Wchodzac na skrótowa sciezke do lasu, prawie natychmiast pozałowała tej decyzji. Tyle, ze to była najlepszy skrót jaki tutaj poznała kręcac sie w okolicy. Tyle, ze nawet najlepszy skrót okazał sie teraz sporym wzyzwaniem, gdy co i rusz musiała sie zatrzymac by zaczerpnac tchu. Nie było łatwo a do tego jeszcze ci sie musieli napatoczyć. Zaczepiona przez rabusiów, próbawała ich ominac, jednak zagrodzili droga, wiec dosyć powolnym ruchem wyjęła za pasa przyczepiony krótki i mieczyk i pierwszemu lepszemu, który ja trzymał, przebiła płuca. Osunał sie na ziemię jęczac. Drugi, na oko starszy, próbował wziac za niego odwet, ale nie udało mu sie. Sam umarł nawet nie dostrzegajac faktu iz ktos to moze widziec. W zasadzie nikt z grupy, juz martwej, tego nie dostrzegł nawet z nia sama, oparta teraz o pien drzewa i patrzaca na ta krawawa, dosyc szybka jatkę, rozognionymi oczami.
    Drgnęła na krótko i uniosła podbródek do góry by spojrzec na "wybawce"
    - t.ty.... - zaczęła słabym głosem nim zaczęła kasłać. - Cea... - wychrypiała miedzy proba zaczerpniecia oddechu, gdy zaczęła widziec czarne plamy przed oczami i sie osuwać po korze pnia, który słuzył jej za podpórke. Na końcu film sie jej urwał.

    OdpowiedzUsuń
  24. {ogon! on ma ogon .... liiii xD dajcie mi go ^^]

    Mimo omdlenia usłyszała jego głos
    Akurat... to nie to - pomyslała w zrywie swiadomosci, gdy do jej otępiałego mózgu doszła po kilku dobrych minutach, wypowiedz.
    Gdy trzymał ja na rekach mimowolnie sie w nego wtuliła i trwała tak do czasu zjawienia sie do miejsca docelowego. Nie chciała puścic jego szaty, gdy ja kładł na senniku, jednak i z tym sobie poradził.
    Gdy zastapił ja medyk zaczęła sie wybudzac a czujac jego rece na sobie automatycznie siegnela po sztylet, którego zreszta i tak nie było, gdy zgubiła go po drodze. Kolejne niedopatrzenie. Jeszcze kilka takich przypłaci w koncu zyciem.
    - spokjojnie - usłyszała głos kobiecy, gdy ta uniosła jej głowe wyzej by podac lekarstwo - wypij. Powoli. - przykazała - o tak dobrze...
    Spojrzała na nia na chwilę, troche nie rozumiejac co sie dzieje, ale wypiła wszystko jednym duszkiem nie zwazajac iz było gorace i parzy jej jezyk. Po prostu była zbyt spragniona, by wybrzydzać chociaz specyfik był okropny.

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie planowała opuszczać miasta, lecz kolejne nudne popołudnie utwierdziło ją w przekonaniu, iż potrzeba jej zmiany. Musiała wyjechać, chociaż na trochę, załatwić swoje sprawy, zakupić nowe towary, odpocząć od tych przeklętych nekromantów i nieumarłych, chociaż na kilka dni. Nie lubiła przedzierać się przez te lasy, ale tydzień w cywilizacji był warty takiego poświęcenia.
    Wyjechała późno, zbyt późno, noce bywały groźne, ale wiedziała, że jeśli nie wyruszy od razu, będzie odkładała ten moment w nieskończoność. Starała się być czujna, nie cwałowała środkiem gościńca, bo tak ściągnęłaby na siebie uwagę całego lasu, zwłaszcza, że nocą było tu cicho jak w grobie.
    Jadąc stępa, choć myślami była daleko, wciąż obserwowała bacznie ścianę lasu. I wtedy wydało jej się, że coś zauważyła. Podjechała bliżej i niepewnie pociągnęła za wodze, koń zwolnił, po czym zatrzymał się całkiem, czekając na dalsze komendy. Luce siedziała wyprostowana, zmrużonymi oczami lustrując tajemniczą sylwetkę siedzącą na koniu. Dopiero teraz to dostrzegła, gdy światło księżyca padło na zwierzę i czarny płaszcz obcego.
    Mogłaby przejechać obok jakby nigdy nic, minąć postać, lecz tu był las, las pełen tych przebrzydłych nekromantów i ich pupili. Nie mogła ryzykować, zwłaszcza iż jeździec stał w bezruchu, zupełnie jakby się na nią czaił.
    Jej dłoń powędrowała ku udom, gdzie miała przytwierdzone sztylety. Była gotowa rzucić nimi gdyby ten wykonał podejrzany ruch. To wciąż mało, ale zawsze coś, cenne sekundy na dobycie broni lub ucieczkę. Ojciec mówił jej, że nie można z każdym walczyć, czasem trzeba wziąć nogi za pas, i już wiele razy musiała przyznać mu racje, nawet jeżeli postępowała jak tchórz.
    - Wyjdź z cienia, widzę cię. – zawołała władczym głosem nie odrywając wzroku od postaci, jak to było w jej zwyczaju.

    Luce
    [Wyszło dobrze, ja za to nie mam pojęcia co piszę, więc też sory ;_;]

    OdpowiedzUsuń
  26. [ ^__^ jak myslisz? bylby z niego fajny futrzak? xD[

    Gdy wypiła ogarnęła ja sennośc i ponownie przysnęła. Nie spała jednak spokojnie i ciagle sie albo wybudzała gadajac od rzeczy albo sie wierciła. Gdy została sama na krótko, obudziła sie i nadal nie wiedzac gdzie jest i co tu robi, próbowała wstac i opuscic pomieszczenie, ale akurat wróciła kobiecina z kolejna porcja leków.
    Gdy ja zobaczyła słaniajaca, mało nie opuściła tacy Jednak szybko ja odstawiła i podeszła do ledwo zywej.
    Próbowała ja przekonac do powrotu. Przyszło jej to z trudem, gdyz nie liczyła sie z takim uporem elfki, lecz po tej krótkiej "walce" w końcu sie udało. I w sumie dobrze i w sam czas, gy ta znowu sie osunęła nieprzytomna.
    - Talis! - zawołała medyka - mozesz mi pomóc?.Musimy ja połozyć na posłanie - dodała w krótkim zarysie ogarniajac sytuacje.

    OdpowiedzUsuń
  27. [oj tam ..szczegolik-skad wiesz! nigdy nie probowalismy wepchnac wate w demona xD daj sie wypchac ^_^ ]

    Znowu podano jej leki, po nich poszedł ciepły bulion i tym razem przespała reszte nocy bez zrywania sie z posłania. Nad ranem obudził ja szmer rozmów, kroki na ulicy, wpadajace słonce przez niedomkniete okiennice i inne typowe odgłosy dnia.
    Obudziła późnym rankiem. Niespokojnie przygladała sie nieznanemu otoczeniu. Zastanawiała się gdzie była i kto ja przyniósł. Nie pamietała szczeółow wczorajszego dnia. W zasadzie to dni, a ostatnia rzecza co pamietała było wyjscie z domu. Az do teraz. Próbowała ponownie wstać i mimo ze była jeszcze nijaka, panowała nad ciałem znacznie lepiej. Przeszła kilka kroków do miski z woda by sie umyć i wtedy zauwazyła iz ma na sobie inne ubrania. Zmarszczyła brwi rozmyslajac, jednoczesnie konczac opłukiwanie twarzy z resztek snu, Uniosła głowe gdy skrzypnęły drzwi, ale był to medyk, by ja osłuchać. po skonczonym badaniu przyniesiono jej jej ubranie, które wyprano, Ubrała sie. Przyniesione skromne sniadanie w mig pochlonela.
    Pod koniec posiłku jakas dziewka przyszła powiedziec iz ma goscia.
    Ona i goscie? Interesujace.. samo w sobie iz ich nie miewała wiec pozwoliła. wejsc dopiero wtedy gdy sie ubrała. Zmruzyła oczka na widok demona.
    - ponownie? - warknęła - nie bardzo rozumiem...

    OdpowiedzUsuń
  28. [założysz sie? *chichocze* mam tu przygotowane juz odpowiednie przybory ;p]

    Nim sie obejrzała a juz był koło niej. Juz sie odzwyczaiła od tych jego demonicznych trików. Drgnęła wyczuwajac jego dotyk na tych czesciach ciała, które miała odsłoniete. Znowu to robi no... prawie zapomniała jak działa obecność demona. Cały czas sie w niego wpatrywała.
    - cóz za poswiecenie - burknęła podirytowana - co robiłes w lesie? - odchyliła sie do tyłu, próbujac sobie znalezc wiecej przestrzeni w tej izdebce. Było to troche trudniejsze, gdyz za nia było łóżko Westchnęła w duchu łajajac sie. - raczej na twoj widok nie straciłabym swiadomosci moj drogi. - usiadła na srodku posłania i zalozyła rece przed soba. - jak długo mam tu zostac?

    [nie łam sie... u mnie długasne odpisy wychodza jak mam wene..]

    OdpowiedzUsuń
  29. Zmarszczyła brwi, obrażona jego słowami. Nie ważne, kim był, powinien choć udać, że je. Ona zaproponowała mu ciepły posiłek, a ten użył tak marnej wymówki. Podparła się pod boki i przekrzywiła głowę.
    - Jeśli już skończyłeś rozmawiać z moim kotem i nie potrzebujesz już niczego, tam są drzwi – wskazała palcem mocne, grube drzwi, nie pasujące zupełnie do rozwalającej się chatynki. One jako jedyne wyglądały solidnie i wydawało się, że łatwiej przejść przez ścianę niż je rozwalić.
    - Nie wiem czy to komplement, czy mam się obrazić. Dobrej nocy życzę – jej ton był twardy. Była już zmęczona, zrobiła dziś bardzo dużo i nie miała ochoty na nieuprzejmego, gburowatego gościa z dziwną przyszłością i chyba jeszcze gorszą przeszłością. Nagle coś jej przyszło do głowy.
    - Pomyliłam się. Ktoś nie chce ukazać piękna tej ciemnej strony, tylko go użyć. Uważaj więc – powiedziała sucho, ale dziwnym głosem.

    Wiedźma ze Wzgórza

    OdpowiedzUsuń
  30. [oj biedny ... zaczynam mu wspolczuc xD]

    Patrzyła na niego z nieodgadnionym obliczem, myslac iz sie przesłyszała.
    - ze co ja prosze? - zmruzyla oczy - po cos mnie szukał? Po twej ostatniej akcji, gdzie mnie zostawiles w srodku nocy, nie mówiac przy tym ani slowa? - zaczela atakowac. Wiedziała mniej wiecej jakiej natury sa demony, lecz z Caecus nawet dobrze sie zaznajomili na róznej plaszczyznie. Zerknęła w okiennice.
    - nie udawaj, iz cie to wzruszyło w jakis sposób. Szkoda na to twego cennego czasu. Nie potrzeba mi leków. - dodała z oporem maniaka odgarniajac opadajace włosy do tyłu. - nic mi nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  31. Uniosła jedną brew w górę, gdy ucałował ją w grzbiet dłoni. Łuk uniósł się jeszcze wyżej, gdy usłyszała wypowiedziane przez mężczyznę słowo.
    - Co jest takiego interesującego? – zapytała, skonsternowana. Nieczęsto ludzie dotykali jej, jeśli nie musieli, a on ucałował ją nawet w dłoń. Cóż za mężczyzna. Nawet ci z Przystani Bohaterów tak jej nie traktowali, a podobno nie bali się jej. Podobno.
    To, że przychodzili do jej chatki i prosili o rytuał nie znaczyło jeszcze, że jej ufają i się jej nie obawiają. To znaczyło po prostu, że jej potrzebują. Poza tym jeśli jej domek padnie, nieumarli mają już prostą drogę do miasta.
    A kot siedział i spoglądał na nich.

    Wiedźma ze Wzgórza

    OdpowiedzUsuń
  32. Skrzywiła się lekko słysząc jego słowa. Nie była pewna z kim ma do czynienia, lecz z pewnością nie był to zwykły człowiek który jak i ona broni się przed lasem. Nie, on był wrogiem, i to wyjątkowo pewnym siebie. Tylko głupcy ignorowali wrogów, tak więc nie miała zamiaru bawić się z nim.
    - Nie wiem kim jesteś, że mylisz ostrożność ze strachem, ale widziałam wielu głupców którzy mieli się za wielkich ludzi, a be miecza byli nikim. I każdy z nich poległ w tym lesie. - odparła chłodno mierząc go spokojnym spojrzeniem. Irytowało ją, że wciąż nie może zobaczyć jego twarzy. - A może to ty się boisz, chowając się w cieniu. Wcale nie jesteś lepszy. - mruknęła, a na jej twarzy pojawiło się coś na wyraz uśmiechu. Prowokowanie było jej ulubioną częścią konfrontacji.

    Luce

    OdpowiedzUsuń
  33. - a jest o czym rozmawiac? Wracasz po takim czasie i chcesz rozmawiać? - zadrgała jej powieka - nie jestem zraniona. Byłam świadoma tego "zwiazku", ale ty ..nie powiedzialas wczesniej ze masz robote, gdy sobie nagle znikneles - prychnęła zła zaciskujac dłonie w pięści w przejawie szelejacych emocji a potem je zrozluznila. - mój drogi, nie tlumacz sie juz.. - warknela na chwile milknac. Na jego kolejne slowa wrecz parsknela nieprzyjemnym smiechem.
    - słyszysz siebie? Takie słowa nie przystoja demonowi. A troska w twoich slowach brzmi nader śmiesznie. - popatrzyła mu w oczy beznamietnie - ty dobie daruj.

    OdpowiedzUsuń
  34. Dziewczyna ze złością zasznurowała usta, mimo to nie mogła powstrzymać krzywego uśmiechu. Było mało rzeczy których się bała, na przykład pusta spiżarnia, ale nie miała zamiaru tłumaczyć tego obcemu, pewnie i tak stałby przy swoim.
    - I co, może mam rzucić ci broń pod nogi by udowodnić, że się nie boję? Tylko, że wtedy będę całkowicie bezbronna, skoro jesteś taki niebezpieczny... - przekrzywiła głowę, obserwując ruchy jeźdźca. - No wreszcie, wiem z kim rozmawiam. - oznajmiła gdy zdjął kaptur, tonem podkreślając jego wspaniałomyślność. Przyglądanie się mu jednak nic nie dało, wyglądał jak zwykły młody mężczyzna.

    Luce

    OdpowiedzUsuń
  35. Zirael krzątał się po laboratorium, przechodząc z jednego kąta w drugi. Jego zapiski rozszerzały się z każdą sekundą. Mieszał różnorodne składniki, a pomieszczenie zapełniało się zapachem egzotycznych specyfików. Bulgotały one w jednym, zgodnym rytmie, przyprawiając o szybsze bicie serca. Magik poruszał się spokojnie, lecz z dziwnym podekscytowaniem.
    Spokojnie nekromanto. Nie chcesz chyba popełnić błędu?
    Daleko we wnętrzu pokoju, wielką płachtą przykryte było stworzenie. Nie poruszało się jeszcze, a na świat wyzierały tylko kościste stopy. Nekromanta podchodził do niego od czasu do czasu, z sobie jedynie znanych powodów. Poprawiał i doskonalił znak wyrysowany pod istotą. Krąg magiczny był co chwila zmieniany, gdy Zirael doznał olśnienia.
    Rysował właśnie falowaną kreskę. Powoli, z wielkim wyczuciem, by nie popełnić ani jednego błędu. Nagle palce poruszyły się niespokojnie. "Potępieniec" ścisnął mocniej przedmiot, drugą ręką łapiąc się za przegub dłoni. Nic to nie dało. Wyrwała się ona mocno w lewo, łamiąc symetryczność i czystość magicznego znaku.
    Ojejku... Chyba omskła ci się ręka. Zupełnie "przypadkiem", co nie?
    Zirael podniósł się na nogi i rzucił kredą w ścianę. Zacisnął wściekle pięści, które zaczęły jaśnieć purpurowym światłem. Furia rozgorzała w jego czarnej krwi, a czarnoksięska energia to wyczuła. Nekromanta oddychał ciężko, z rykiem rzucając zaklęcie w chodzącego niedaleko nieumarłego. Potwora uderzyła fala ciemności, która zatopiła w nim swe wściekłe kły. Bestia zaskomlała, otworzywszy lekko paszczę. Mrok wykorzystał to i wdarł się do środka jego organizmu, sprawiając, iż zaczął puchnąć. Robił się coraz większy i większy, aż w końcu z głuchym plaskiem rozerwał się na strzępy. Ciemna maź rozbryznęła się dookoła wraz z kawałkami nieumarłego. Niknąca energia rozmyła się w powietrzu, pozostawiając szczątki i smród "krwi" sługusa. Jego dawni pobratymcy rzucili się na zwłoki i zaczęły wkładać je sobie łapczywie do sinych ust.
    - Jak mam skończyć ten chędożony eksperyment, skoro przeszkadzacie mi w pracy!? - krzyknął, odwracając się napięcie ku przykrytej bestii. Ból przeniknął przez jego umysł, ciężki i tępy. Nekromanta złapał się za nią i syknął ze złości.
    Chcemy co byś miał więcej atrakcji i zaba...
    Nie... Po prostu się nudzimy
    Usłyszał poruszenie wśród swych sług. Cierpienie zniknęło, głosy umilkły. Odwrócił głowę, by ujrzeć niesamowitą istotę. Czarne, skórzaste skrzydła drżały z nagromadzonej w nich siły, a potężny ogon poruszał się złowieszczo. Smolista mgła towarzyszyła diabłowi. Demon o strasznej twarzy patrzył na niego z irytacją. Zirael nie zamrugał nawet oczyma, a przed nim w ułamku sekundy stał najzupełniej zwykły człowiek. Niesamowite. Cóż pewnie byłby takowym, gdyby nie aura zła i ciemności, która go otaczała. Warknął krytycznie w stronę nekromanty.
    Proszę, proszę... Kto zaszczycił nas swą obecnością. Jakie "efektowne" wejście!
    Trochę tanie, jak na mój gust.
    - Przynajmniej w jednej kwestii się zgadzamy - magik uśmiechnął się do siebie, puszczając koło uszu uwagę na temat swego przydomku. Nie dbał o to. Dziwiło go, jak któryś z jego podobnych złapać mógł tak imponującego osobnika. Widać ślepej kurze i tak dalej.
    Nekromanta wyprostował się pewnie, bez strachu.
    - Widać ty jesteś tym sławnym demonem, co "wypożyczony" mi został. Witam cię zatem w mych skromnych progach - odparł tonem równie kpiącym co demon.

    Zirael Potępieniec

    OdpowiedzUsuń
  36. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  37. Uniosła tylko brew do góry, na jego nagły wyraz emocji.. No i prosze. Jak chce to potrafi je okazać. Nie skrzywiła sie nawet, chociaz bolało trochę.
    - coz to za ujma na twym honorze - zakpiła lekko - po co te nerwy? Czyzby zimny, chłodny i wyrachowany demon zaczynał tracić rezon? - popatrzyła krytycznie mu w twarz a potem twarz zjechała jej na jego brzuch. - biedak - podsumowała jego tłumaczenie. - Tylko mi nie mów, ze slepo mu jestes wierny? - zachichotałam nim wyladowała na łózku - no dobrze jesli to był powód to okey, lecz nie wmawiaj mi prosze iz zwyklej wiadomosci nie mogłes wysłac? Macie swoje metody... - ponownie wstała, podeszła, objęła w pasie i pomimo jego protestów, nie puszczała - czekałam na ciebie jakis czas... i miałam coraz głupsze mysli. - Pogładziła mu skóre, gdy dotarła do niej na brzuchu. - głupie to, ale martwiłam się. Nie jestem niezniszczalna fakt, ale i ciebie.. was mozna pokonać.

    OdpowiedzUsuń
  38. Drażliwe bydle... Uciąć takim łeb i byłby spokój
    Hooo... Widziałeś? Tych przeklętych kordzików szukał. Jak się panoszy, chędożony pies!
    Nekromanta zaśmiał się cicho słuchając, jak jego "towarzysze" zjeżyli się obecnością demona. Owszem jemu też się ona nie podobała, ale nie był byle wieśniakiem, co takowych istot na oczy nie widział. Diabelne postacie jednak nigdy nie zwiastują niczego dobrego.
    Ich zdenerwowanie wszelako dostarczało mu w tym momencie masę radości.
    - Da się przyzwyczaić. Przyznam jednak, że trochę ich rozdrażniłeś. Dziękuję - odparł sucho na pytanie demona, nie przestając się jadowicie uśmiechać. Spoglądał na niego uważnie, jak krążył po pokoju, oglądając różne utensylia.
    Podszedł w końcu do demona, gdy ten zatrzymał się przy jego eksperymencie. Skrzyżował ręce na piersi, gdy diabeł sprawdzał znak. Nekromanta nie był głupi i nie do końca kwestionował tą wymuszoną pomoc ze strony Gildii. Jakkolwiek potężnym nie byłby czarnoksiężnikiem potrzeba było zdecydowanie większej mocy. Pochodzącej właśnie z innego świata. Potęgi czarciej, takiej jaką posiadał obecny tu osobnik.
    Tu jednak był maleńki zgrzyt. "Potępieniec" nie był idiotą. Wiedział, że bies nie rzuci się zaraz z ofertą pomocy ku "chwale tego wydarzenia". Prychnął pod nosem.
    Tacy jak on nigdy nie pomagają
    Zabijmy go!
    - I co po tym? - mruknął Zirael od niechcenia, wzruszając ramionami. Przybycie demona musiało wiązać się z osłabieniem wiążącego go czaru. Mógłby zabić magika, gdyby tylko chciał, a cała siła mężczyzny na niewiele wtedy by się zdała.
    To co do jasnej cholery!? Będziemy czekać, aż łaskawie ruszy swój piekielny zad i nam pomoże!?
    - Mamy inne wyjście?
    I tak nam nie pomoże
    - Też tak myślę, ale cóż...
    Nie zamierzał prosić o nic demona. Jeśli spartoli to tylko i wyłącznie z własnej winy. Znajdzie inny sposób, nic nie ma tylko i wyłącznie jednego rozwiązania. Zawsze jest więcej dróg. Osobiście wątpił w dobroduszność takiej istoty i nikt nie powiedział, że on mu pomoże. Specjalnie będzie się bawił całą sytuacją. Ot taka z pewnością natura. Może zemsta za zniewolenie. Może coś innego... Kto wie.
    Zirael minął mężczyznę i podniósł kredę z podłogi, wycierając od niechcenia butem nieudany znak.
    - Wątpię, że mi pomożesz więc nie będziemy się zagłębiać w szczegóły - odparł spokojnie, patrząc pewnie w demonie oczy - Do tego wyglądasz na inteligentnego, więc większości i tak się z pewnością domyśliłeś.

    Zirael Potępieniec

    OdpowiedzUsuń
  39. - hmm to mi sie kupy nie trzyma, wiesz.. - zamysliła się - gdybys rzeczywiscie był "ograniczany" to raczej nie byłbys tutaj ze mna i nie rozmawaiał a robiłbyś jakas meczaca ciebie robotke na zlecenie twego "pana" a przeciez jego polecenia sa "prawem" i chcac nie chcac jakas czesc twych mozliwosci została - westchnęła. no i po co ona mowi to demonowi, jakby nie wiedział tego? Robiła mu wyklad.. to smieszne samo w sobie. Nie chciała go puszczac, cóż.. wolała miec palce sprawne.
    Spojrzała mu w oczy, robiac przy tym cos w formie wyzwania.
    - i dlatego ci mówie, ze to głupie. Martwienie sie o demona.... - pozwoliła mu na chwilę macania ogonem. - przestaniesz w koncu i powiesz po cos teraz sie zjawił ?? - ponowiła swoje wczesniejsze pytanie.

    [dawaj mi ten ogon! xD]

    OdpowiedzUsuń
  40. Ciekawość ją zżerała, choć miała ochotę wyrzucić mężczyznę z domku na zbity pysk. Nie mogła się jednak powstrzymać i odezwała się po chwili ciszy.
    - Ja powiedziałam coś tobie, panie, ty możesz powiedzieć coś mi.
    Przykucnęła i pogłaskała kota, zastanawiając się głęboko, o czym rozmawiali. Postanowiła, że przestanie się chyba przebierać i kąpać przy kocie. Czasem może powiedzieć za dużo. W końcu to samiec.
    - Koniec mojego życia da początek innemu, a przez to ja będę żyć wiecznie na łonie Bogini Życia lub innego bóstwa. Nie boję się śmierci.

    Wiedźma ze Wzgórza

    OdpowiedzUsuń
  41. - cóz za poświecenie - burknęła, wpatrywała sie w niego ze zmruzonymi oczami. - powiedziałam ci bys przestał! - warknęła podirytowana jego nader dziwnym zachowaniem - Cae.! bo ci go odetnę - zaczęła wyglaszac pogróżki - to nie miejsce na zaspokajanie chuci. Chciałabym przypomniec ze jestesmy.... - urwała - No własnie... gdzie my jestesmy? - zmarszczyła czoło w zamysleniu. Gdy nadal ja smyrał w końcu złapała i przytrzymała. - nie powiem, że nie mówiłam.... - pociagnęła ogonek dla zabawy.
    - stęskniłes się. Akurat...Nie gadaj głupot, ale niech ci bedzie. - przewróciła oczami, próbujac sie odplatać. Tym razem jej sie nie udawała ta sztuka, gdy trzymł mocno. - pusć.

    OdpowiedzUsuń
  42. [spokojnie... do tego tez dojdziemy ;p]

    - Chcesz sie przekonać moj drogi... ? - zapytała z jawna prowokacja. Oblizała wargi. - co bys mi zrobił? - nawet nie mrugnela okiem. - tak, tak... dla ciebie kazde miejsce jest dobre - westchnęła teatralnie. Dała mu przytyk w bok.- jestes nieznośny, wiesz? Czy to wplyw tego, że twoje do popisu zostało znacznie zawęzone? Jakim sposobem sie z nim zetknąłeś?
    Przygladała sie z ukosa.
    - miło być poinformowanym - skrzywiła się puszczajac ogon - trzymaj mi go z daleko od mej sukni. Nie mam nastroju na zabawę w tej chwili, słyszysz, ty mnie - odwróciła sie od niego - a to czy sie to podoba czy nie to twój problem...

    OdpowiedzUsuń
  43. - oj - zachichotała rozbawiona - juz sie boje... - szepnęła teatralnie - patrz.. az mi wloski stanely ze strachu - rzuciła - cos takiego... Tez cie kocham...
    Wymamrotała swiadomo ze patrzy, wiec w jawnej prowokacji ruszała bioderkami.
    - ano mozemy, skoro jest on taaki drazliwy. Powinnam sie zbierać - orzekła - przeciez nie lubisz czekac.... Juz to widze... Moge sie zalozyć nawet o złoto, ze nie wytrzymasz - zauwazyła z usmieszkiem - twierdzisz, ze taki dzien albo noc nadejdzie?

    [no cóż... ja tam nie wiem jak im wyjdzie odnowienie romansu.....^^ moze być interesujaco]

    OdpowiedzUsuń
  44. Machnęła tylko na to ręka.
    - daruj sobie.... Jestes za stary raczej na takie dziecinne zachowania - westchnęła - i wyluzuj... Bo ci zyłka peknie. Spojrzała po pomieszczeniu. - moje rzeczy... - pomyslała na glos a potem zerknela na niego - ah ci mezczyzni.... nie wazne jaka rasa, zawsze macie chuci. - zachichotała - a odciecie ci ogona byłoby za kare.... - pomachała palcem - o tu jest moja torba.- mruknęła biorac ja do reki jak i swoj plaszcz - zejde na dół a ciebie milo doprawdy było spotkac... - skinela mu dłonia - bywaj - posłała mu całuska w drzwiach, które zamknęła za soba z taka skrupulatnoscia ze az sie zasmiala... na niego drzwi raczej by nie daly rady nawet z ograniczonymi mozliwosciami. Zeszłą ze schodów mijajac sie ze sluzka, która wskazała jej odpowiednia izdebke, gdzie przebywał medyk. Chciała sie z nim rozmówić po prostu

    [no baaa ^^ spoko .... cos takiego .... xD]

    OdpowiedzUsuń
  45. [Wątku nie odmawiam nigdy:p Tylko kurczę nie mogę znaleźć pomysłu w głowie, mogą się znać, byłoby fajnie, może ty coś masz?:3]
    Fenrir

    OdpowiedzUsuń
  46. [A odpisać mi to pies. Własnemu bratowi ;( ]

    Wiedźma

    OdpowiedzUsuń
  47. Po wydaniu medykamentów i wysłuchaniu zaleceń, chciała zapłacić ale spotkała ją odmowa. Chciała protestowac, lecz nie dawał sie zbytnio przekonać wiec wyszła z ciżby na dwór, chyba po raz pierwszy w tak gwarny dzień. Chyba zaczęły jej sie mylić dni odkąd zachorowała. Przeszła kilka kroków w głąb rynku aż doszła do waskiej uliczki. Tam zarzuciła kaptur na głowę. miała zamiar zrobić wczesniej ale wzbudzałąby zaciekawione spojrzenia. Ponowiła chód.
    Będąc na obrzezach lasów, zagwizdała przywołujac swego konia. Wsiadła i wjechała wgłąb chaszczy. Pozwoliła sobie na galop, gdy taka była mozliwość i w takim tempie szybko do domu wróciła.
    Gdy weszła i spojrzała po izbie westchnęła starajac sie ogarnac chlew. Mogła uzyc magii, ale to zbyt osłabiało a ona i tak nie miała siły na rzucanie zaklec, wiec z pewnym ociaganiem wziela sie za sprzatanie, co ja zajeło do wieczora. Wtedy mogła odpoczac, cos zjesc i wziać przypisana dawke. Na końcu postanowiła spisac skład leku na wszelki wypadek. Wyczuwała w nim kilka ziół. Były one średnio dostępne i pokrzywę. Tego było tutaj pełno.
    Była tak zamyslona iz dopiero jego dotknięcie ja "obudziło".
    - chciałbyś co? - mruknęła próbujac udawać iz wcale nie potrzebuje męźczyzny - ano mówiłeś.. - spojrzała na niego bez mrugniecia okiem. Westchnęła cicho. Szczerze mówiac nie miała czasu by... no wiecie. Wiekszosc czasu zajmowało ja warzenie ziolek, reszta sporadyczne wypady za wieksze sztuki zlota.

    OdpowiedzUsuń
  48. Prychnęła wstajac z krzesełka, które kopnięciem wsunęła pod stolik.
    - mówi mi to najbardziej czuła istota jaka zdazyłam poznać - rzuciła z przekasem. Oblizała spierzchniete wargi, które nagle zrobiły sie suche.
    Stała bokiem, ale prawie wymusił na niej by sie odwróciła do niego przodem.
    - widze, ze cie wypuśćił ze smyczy, skoro przybyłes nim ten dzień sie skonczył - stała sztywno. Prawie siła woli to sobie nakazała, choc przychodziło jej to z coraz wiekszym trudem. - Cea...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [dop.)

      - (...) jak ci sie nie oddam to co? Zgwałcisz mnie? - zapytała patrzac mu w oczy i ignorujac jego coraz smielsze poczynania. Próbowała poprawić suknie. W efekcie unieruchomił jej dłonie. - puść... - mruknęła przez zacisnięte zeby - boli ... - syknęła - zapominasz sie mój drogi a cos mi obiecałes. - odwróciła głowe na bok, wiec jego całus trafił na policzek. - jak długo nie miales kobiety ? - zapytała sie. Poznali sie nawet dobrze, ale takie zachowanie u niego było nader dziwne. Nigdy sie tak nie zachowywał. Nie miała na myśli jego natury, gdyz ta była nieprzewidywalna. Dotknęła jego policzka,
      - Caecusie, kochany... o co naprawde chodzi.... powiesz mi? - zajrzała mu w twarz..

      Usuń
  49. Zirael odsunął się i obserwował czarci pomiot, który oglądał znak. Nagle w jego głowie rozległ się bolesny świst.
    Co do kurwiego syna on powiedział!? Ważniak się znalazł! No weźcie mnie trzymajcie bo mu...!
    Dawaj go!
    - Spokój! - warknął Zirael łapiąc się za głowę przegnitą dłonią. Jego ciało szarpnęło się odrobinę, obracając się bokiem do demona. "Towarzysze" nie chcieli dać tak łatwo za wygraną.
    Nie no! Do spokojnych należę, ale to ja mu zrobię piekło, jak będzie się tak panoszył!
    - Dość powiedziałem! Cholera! - krzyknął pewniej, a energia zaczęła wymykać mu się spod kontroli. Zawsze tak się działo, gdy bestie jego umysłu pokazywały na co je stać. Rozstrajały harmonię w której nawet nekromanta musiał się znajdować, by w ryzach trzymać magię. Zwłaszcza taki, co mocy sporo miał, a magia śmierci do łatwych nie należała. Nieumarli, których kontrolował Zirael zaczęli płonąć dziwacznym światłem, jakby w szale zaraz mieli się pogrążyć - Dość! Obedrze was ze skóry psie syny!
    Głosy umilkły, a "Potępieniec" zamrugał oczyma, które zaszły ciepłą krwią. Czyżby ta opcja wydała im się tak realna, że się przestraszyły?
    Ja się niczego nie boję!
    A na pewno nie jego!
    - Przymknijcie się... - powiedział nekromanta. Wiedział, że groźby diabła mogły być prawdziwe. Nic go tutaj nie powstrzymywało, żadne znaki i pieczęcie. Mógł zabić go równie łatwo jak się tu znalazł. Nekromanci odczuliby stratę, może wyciągnęli konsekwencję, ale Zirael się nie oszukiwał. Jakie ludzie mogli kary narzucić na nieziemską osobę?
    Starłszy symbol do jego uszu dotarły słowa demona. Podniósł głowę i zaśmiał się cicho, patrząc na niego z rozbawieniem, choć stopiona twarz i czernią lśniące oczy niewiele przekazywały tych emocji.
    - Niewiele wiesz o mym eksperymencie demonie. Uznaj to za... Pewien specyficzny test - dodał chłodno. Ten znak to był mały sprawdzian mocy demona. Zirael dowiedziawszy się o możliwości jego pomocy, chciał sprawdzić z jak potężną istotą się mierzy. Nie zawiódł się, wyczuwając przez symbol niesamowitą wszechmoc kaduka. To nie była ta główna, prawdziwa pieczęć, jak on sądził. Tajemnice tej skrywane są gdzie indziej, dopracowywane w milczeniu, chowane nawet przed "towarzyszami".
    Ukryłeś coś przed nami!?
    - Widać czasem można was oszukać jak dzieci - odparł nekromanta, lecz zanim skończył cierpienie przetoczyło się przez jego czaszkę, na co syknął cicho.
    Zdziwił się na kolejne słowa czarta. O proszę... Nic za darmo? W tym była tak wyczuwalna aluzja, że nawet dureń by ją zauważył. Ktoś tu uciec chciał od swych kajdan. Wykorzystując nadaną mu sytuację. Kpiarski uśmiech rozszerzył sine kąciki ust magika.
    On nas wykorzysta i zostawi na pastwę tych wariatów
    To demon! Nie ufajmy mu
    - Cieszę się, że jesteśmy poważnymi... Rozmówcami, bo do partnerów nam jeszcze bardzo daleko. Porozmawiajmy co? - Zirael zignorował głosy. Nie wątpił, że demon bezinteresownie nie rzuci mu się na pomoc. Powoływał go jednak na zdradę Gildii do której należał. Pff... Należał. W szeregi został bezczelnie najęty przez jakiegoś knura, arcymagiem się zwącego. Nienawidził tej organizacji, jednak czasem była przydatna, przyznawał - Załóżmy teoretycznie, że jakiś demon znalazł losowego nekromantę. Zaproponuje mu pomoc w wielkim wynalazku w zamian za możliwość uwolnienia się od jakiegoś starca. Prosi go o zdradę Gildii do której należy. Diabeł wie, że magik będzie się zastanawiał, bo jest ważnym elementem całego rytuału. Problem tkwił będzie jednak w reakcji Gildii na "przypadkową" ucieczkę bestii zaraz po zakończeniu eksperymentów. Demon ucieknie, być może dokona krwawego odwetu, nekromanci zemszczą się na swoim pobratymcu, ale to zakończy jakże piękne ataki ożywieńców. Co wobec tego zaproponował byś demonowi i czarnoksiężnikowi?
    Uśmiechnął się jadowicie do demona, krzyżując dłonie na piersi i opierając się o ścianę.
    - Rozmawiamy oczywiście teoretycznie.

    OdpowiedzUsuń
  50. Sarabi nie przywiązywała dużej wago do swojego życia. Oczywiście, w walce starała się nie zginąć, a swoje smoki broniła jak lwica, jednak jeżeli odnosiła jakieś rany nawet nie trudziła się aby je jakoś zdezynfekować. Albo dostanie się zakażenie, albo nie. Jak nie, to trudno zachoruje. Już nie raz przez swoją głupota męczyła się z nim. Leżała wtedy z wysoką gorączką w jakiejś jaskini drżąc z zimna, starając się ogrzać za wszelką cenę. Jednak nigdy nie wyciągnęła z tego wniosków. Była masochistką. Lubiła sprawiać sobie ból.
    Ale były takie dni, kiedy miała dosyć swojej bezmyślności. Zazwyczaj było to przed jakimś zleceniem. Wtedy starała się zaplanować wszystko tak, aby wyjść z tego cało, bez żadnego skaleczenia. Jej plan był dopięty na ostatni guzik i sprawdzony parę razy. Była przygotowana na każda okoliczność, każdy możliwy przebieg akcji. A to wszystko dzięki jednemu demonowi.
    Jak go poznała? W karczmie poprzez plotki starych pijaków. Wtedy miała pierwszy raz kontakt z demonem. Wezwała go aby dowiedzieć się co będzie jutro. Ot proste pytanie. Nie liczyła na odpowiedź. Demony potrafią być kapryśne. Tego tez dowiedziała się w jednej z karczm od niejakiego Koślawego Johna, który rzekomo kiedyś wzywał demony dla byle jakiej zachcianki. A jednak ją dostała. Może po części to zasługa jej smoków. Widziała jak na nie patrzył, jakby z podziwem. Smoki nie były częstym zjawiskiem w obecnym świecie. Wiele z nich zostało brutalnie wymordowanych dla ich łusek czy oddechu. Zobaczyć jedną taką bestię można nazwać zwyczajnym fartem, a Sarabi posiadała aż trzy. Dzięki temu dziewczyna mogła spokojnie rozmawiać z demonem.
    Tym razem to on wyznaczył miejsce spotkania. Jakaś mała polana w lesie, daleko od cywilizowanego świata. Kobietę nie zdziwił jego wybór. Jak dla niej nie sprawiał wrażenia jakiegoś towarzyskiego typa z który mogłaby porozmawiać w karczmie. W sumie sama też taka nie była, dlatego wybór miejsca ją usatysfakcjonował. Jak zwykle na grzbiecie jednego ze smoków udała się tam zdecydowanie za późno. Sarabi nie należała do osób dla których punktualność byłą cnotą. Chwilę przed wylądowaniem jej smoki ryknęły głośno, dając znak o swojej obecności. Zawsze tak robiły kiedy Ceacus by w pobliżu. Wyczuwały od niego magię, tak samo jak od każdej istoty w tej świecie. Z gracją wylądowały na polanie, czekając na demona. Kobieta zeskoczyła z grzbietu smoka, klepiąc każdego z nich po pysku. Zbliżyła się wolno do przybysza, opierając swoje dłonie na biodrach.
    - Ja nie ściągam na siebie kłopotów- powiedziała spokojnie, naciągając na nagie ramiona czarny płaszcz- Ona same mnie znajdują wchodząc brudnymi łapami w moje życie. Poza tym, gdyby je chciała nie prosiłaby cię o pomoc, nieprawdaż?

    Sarabi

    OdpowiedzUsuń
  51. Uwadze Sarabi nie umknął fakt, że demon cały zaś przyglądał się jej smokom. Od początku tej znajomości uznawała to za jakąś typu obsesje. Owszem, wiele istot obserwowało jej bestie, ponieważ w obecnych czasach nie było to zbyt częste zjawisko. Smoki były ginącym gatunkiem, a te które jeszcze żyły były celem dla większości kłusowników i łowców magicznych istot. Dlatego zawsze kiedy Ceacus patrzył na jej smoki ona odczuwali pewnego rodzaju niepokój. Wiedziała że potrafił być groźny, jednak jej smoki też. Ponadto były trzy, o on był sam jeden. Ale to nadal nie dawało to jej pełnego spokoju.
    Sarabi spojrzała na smoki i dyskretnie dala om sygnał do lodu. Prawie natychmiast trzy pary skrzydeł oderwały smoki od ziemi i już po chwili na polanie pozostali tylko oni. Teraz w końcu bez przeszkód mogła z nim rozmawiać.
    - Nic wielkiego- stwierdziła uważnie obserwując demona- Zwykłe zlecenie. Jakiś kupiec podpadł przemytnikom. Za dużo wie- o wszystkim dodałam w myslach. Nie chodziło tylko o jakieś donosy, czy imiona. To było coś poważniejszego i na większą skale. Chodziło o sprowadzenie do miast nieumarłych. Niestety w takie sprawy nawet Sarabi musiała ingerować. Wbrew pozorom obchodził ja los miasta.

    Sarabi

    OdpowiedzUsuń
  52. Kobieta nie chciała mu wszystkiego powiedzieć. Co jak co, ale w jego obecności była ostrożna. Nie chciała mieć w nim wroga, jednak za duża poufność tez nie wchodziła w grę. Wolała mówić mu rzeczy konieczne, nie zagłębiając się w szczegóły.
    Obserwowała mężczyznę uważnie, wsłuchując się w każdy jego ruch. Tak mogła szybciej zareagować, w razie jakiekolwiek wypadku.
    - Oczywiście że bym się nie mieszała- mruknęła pod nosem, odgarniając z pleców włosy i przekładając je przez jedno ramie- Och, Caecus, Caecus. We wszystkim doszukujesz się jakiegoś spisku i intrygi. A nie przyszło ci do głowy, że robię to ze zwykłej dobroci serca, licząc później na godziwą zapłatę i trochę rozrywki z synami mojego zleceniodawcy? Ja tez mam serce- powiedziała uśmiechając się słodko, jak to robiła zawsze w takich sytuacjach.
    Nie lubiła zgrywać takiej dziewczyny. W jej mniemaniu osoby tak się zachowujące w dziewięciu na dziesięć przypadków okazywały się łatwymi prostytutkami. Kusiły a później żałowały. Jednak inaczej nie ,mogła w tej sytuacji ukryć niektórych spraw i tyle.
    - Chce po prostu wiedzieć, czy dożyję jutra i czy obejdzie się bez większych masakr. To tyle.

    Sarabi

    OdpowiedzUsuń
  53. Jeknela.
    - zapominasz sie.... - przypomniała ostro - nie jestem dziwka, by sie oddawac kazdemu kto ma wieczne chuci - odwarknęła zła probujac sie wyrwac z uscisku. Równie dobrze mogła sprobowac poruszyc skałe.. podobny byłby efekt. Szczególnie dla niej nie mozliwy do wykonania.
    - przez kilka dobrych chwil stale nawijasz - zauwazyła cierpko. Coraz bardziej bolały ja rece. Traciła czucie a on nadal trzymał jakby sie bał ze jej ucieknie. - puść mówie - pisnęła tym razem nie mogac wytrzymac nacisku - i niech ci bedzie... podaruje sobie, gdy stad wyjdziesz ! - oznajmiła twardo oddajac mu spojrzenie jej poczerniałych w tej chwili tęczówek.

    OdpowiedzUsuń
  54. Westchnęła dramatycznie, dając upust swojemu zniecierpliwieniu. W tej sprawie widocznie nie będzie mogła dojść z nim do porozumienia, jeżeli w ogóle mogła w jakiejkolwiek. Poruszyła się odruchowo w siodle będąc już zmęczona tą zabawą w kotka i myszkę. Niecałą godzinę drogi stąd miała karczmę w bezpiecznej już, oddalonej od Loresth okolicy. A na drodze stał jej gadający od rzeczy, tajemniczy jeździec który droczył się z nią jak wścibskie dziecko z umęczonym kotem.
    - Oczywiście, że nie mogę wiedzieć kim jesteś, wszakże w tym lesie nic nie jest tym na co się wydaje, ale z natury wolę patrzeć na twarz swojego rozmówcy. - odparła zgodnie z prawdą. Koń zastrzygł uszami i podjechała bliżej nieznajomego. - A zatem czego ode mnie oczekujesz, nieznajomy? Pozwolisz odjechać biednej, zlęknionej dziewczynie, czy też nie?

    Luce

    OdpowiedzUsuń
  55. Nekromanta słuchał słów demona z coraz większym rozbawieniem. Doprawdy nie sądził, że dzisiejszy dzień dostarczy mu tyle atrakcji w jego zimnym i potępionym żywocie.
    Ty się jeszcze śmiesz cieszyć ze słów tej pokraki!?
    - Demon jest naszym gościem - wtrącił sucho magik, łapiąc się dłonią za głowę. Czuł, że zaraz mu wybuchnie od tej bezsensownej gadaniny "towarzyszy". Ich nerwy i podekscytowanie odbijały się na kondycji jego umysłu i to zawsze w jak najgorszym tego słowa znaczeniu - Nie wiem, gdzie was wychowywano, ale gościom okazuje się szacunek, nieprawdaż czarcie?
    Słowa demona trafiały w sedno, choć nigdy nie był w jego sytuacji. Nie chciał się stawiać, nie miał nawet zamiaru odpowiadać na jego proste pytanie. Nie wina Ziraela, że demoni mistrz jest w swej marniutkiej sytuacji. Z tego co opowiadali mu w Gildii został jeszcze uwięziony w nad wyraz poniżający sposób. Ahh... Jakiż to wstyd i hańba dla takiej istoty!
    Zaśmiał się, a jego głos nawet w tak wesołym geście był mroczny i ostry, wbijał się w serce niczym igły. Doprawdy piękny dzień...
    Nie będę się utożsamiał z tym obszarpańcem. Do tego jeszcze czyta nam w myślach
    - Nikt nam nie każe i nawet nie będziemy się starać - szepnął czarnoksiężnik - Choć to drugie i mi odrobinę nie leży. Gość spod drzwi wprosił się prosto do sypialni i gździ się z naszą żoną.
    Celna uwaga, ale ten pasożyt nie przestanie.
    - Kto tu jest pasożytem? - sam nie wiedział czemu, ale i jemu udzieliła się zabawa dręczenia swych "towarzyszy". Nawet za cenę bólu, który nim zamknął usta przedarł się mocniej przez jego ciało.
    Zirael nie drgnął na bliską obecność demona. Jego mroczna aura nie działała na niego jak na zwykłych ludziach. On nie był człowiekiem. Patrzył z cwanym uśmiechem w ogromne, węglem rysowane oczy.
    Psia mać...! Zaś się zacznie! Filozofy się znalazły, tfu!
    - Kontynuujmy wobec tego tą teoretyczną dysputę. Widzę, że kreślenie schematów idzie nam obu bardzo dobrze - wzruszył ramionami, prostując się odrobinę i mówiąc przecudnie przesłodzonym głosem - Nasz losowy nekromanta z pewnością byłby uradowany pochwałą z ust samej bestii zła, ale co jeśli ten magik nie jest aż tak łasy na komplementy, by pomóc owemu demonowi? Co jeśli w głowie uroił mu się pomysł szukania innego sposobu dokończenia eksperymentu? Ot zwykła naukowa igraszka, sam rozumiesz. Nawet jeśli żadnego nie ma to uważa, że warto próbować, bo ile nowych rzeczy się przy tym rodzi.
    Odsunął się od ściany i podszedł do czarta bliżej, krzyżując jak on ramiona na piersi. Wiedział, że taka swoboda może go kosztować wiele, zwłaszcza, że stoi przed nim demon bez pieczęci. Zirael niewiele miał do stracenia, a takie tańczenie na krawędzi zawsze podniecało zgnitą duszę.
    - Co do propozycji czarta dotyczącej ochrony... Magik wtedy mógłby mu odpowiedzieć: "Ohh, z pewnością wiesz, jakimi karaluchami są nekromanci. Zawsze przeżywają w tej czy innej liczbie". Jednorazowa ochrona w gruncie rzeczy wtedy niewiele da. Mógłbym nawet zrozumieć tok myślenia owego czarnoksiężnika, bo oprócz tego, że nekromanci to karaluchy to jeszcze bardzo szczwane. W ich parszywych umysłach zawsze kryją się zdrady i sposoby, by doprowadzić do śmierci pobratymca. Dorwaliby owego zdrajcę prędzej czy później. I co wtedy z eksperymentem? Pójdzie na marne z pewnością. Jaka szkoda... - uśmiechnął się szeroko - Pouczająca dyskusja nie sądzisz?
    Westchnął teatralnie czekając na odpowiedź demona.

    Zirael Potępieniec

    OdpowiedzUsuń
  56. - dziwne, gdyz tak sie własnie poczułam - wysyczała wściekła - nie przypominam sobie bym była twoja własnością - zmarszczyła gniewnie czoło.- i podaruj sobie czułostki.
    Gdy ja w końcu puścił, osunęła sie na podłoge głosno dyszac. Oparła dłonie na podłogę. Krew przepływajaca do miejsc, gdzie ja trzymał, przemieszczała sie znacznie szybciej sprawiajac dodatkowy ból w kończynach jak i zawroty głowy. Usiadła na podłodze, przytrzymujac przód swego odzienia jak i masujac obolała ręce. Co jak co, ale siniaki bedzie miała zapewnione. Na Bogów!
    Uniosła głowe, by ponownie na niego spojrzeć.
    - co tys tu jeszcze robi? - zapytała ozięble - wynocha z mojej chaty! - warknęła - tam sa drzwi i bym cie tutaj nie widziała! - podniosła ton głosu.

    OdpowiedzUsuń
  57. - Ohh i nekromanta ma się czuć zaszczycony z tego powodu? Dumny? Pełen szczęśliwości, bo "demony nie zwracają się z prośbą do byle kogo"? - powtórzył słowa czarta z wyraźnym rozbawieniem, cofając się dwa kroki do tyłu i kołysząc na palcach u stóp. Wyprostował ręce za sobą i splótł je razem - Dziewek pewnie dużo zbałamucił owy demon takowymi słowami, jednak nekromanta to nie byle wiejska młódka.
    Ałć! Grabisz sobie magiku, choć popieram słowa w całości. Co to jakiś pierniczony honor!?
    Wiedział, że tak robi, na dużo sobie pozwalał. Diabeł również. Jakkolwiek wielką potęgę nie posiadał, wydawało mu się, że trzyma wszystkie dobre karty w swojej talii. Zdawać mu się mogło, że królem jest, a nekromanta zaledwie marną liczbą przypisaną do tego szeregu. Zbyt mało o sobie wiedzieli, by wyciągać pochopne oceny.
    Wyczuwam drżenie głosu piekielnego? Czyżby ktoś się denerwował?
    Pisk rozległ się w głowie Kowala Dusz. Był cienki i świszczący na wszystkich cierpiętniczych strunach. Wyrażał jednak radość z zaistniałej sytuacji. Nekromanta uśmiechnął się pod nosem na taką reakcję, ignorując zupełnie ból.
    Czarnoksiężnik słuchał dalej. Zmrużył brwi słysząc "lekką" groźbę Barbatosa podbitą niby uprzejmymi słowami. Nienawidził takich sytuacji, zwłaszcza w swoich katakumbach. Niewielu miało odwagę rzucać takie słowa, choć mefistofelesowi takie czyny pewnie nieobce. Demon, jak to ten rodzaj, całą umowę chce ułożyć w jak najkorzystniejszy dla siebie sposób. Dając niewiele, wiele wymagając. Kto powiedział, że eksperyment za kilka dni nie znudzi się Ziraelowi? Albo nie wyjdzie tak jak zamierzał? Chwilowa podnieta wynalazkiem dostarczy mu wrogów na wieki, a "Potępieniec" chciał jeszcze długo się bawić w owe figle. Kontynuowanie badań natomiast mogłoby wykreślić nowe ścieżki na naukowej mapie nekromanty. Czarty jak widać jednak nie lubią czekać.
    - Ty... Grozisz "losowemu" nekromancie? Nie po twojej myśli? - cedził każde słowo przez zaciśnięte zęby, dobitnie je podkreślając.
    Co się dzieje?
    Gdzie?
    Nie mogę... Myśleć...
    W ogóle śmie on grozić mu na jego własnym terenie!? Rządzić się niczym król!? To, że piekła dały mu niesamowite moce nie świadczy, iż panem może być bez pieczęci! Uwolniony ze smyczy panoszy jak panisko wielkie wymagając... Nie, żądając pomocy! I to w tak nieuczciwej formie, ba, jednorazowej podpory! CO MU PO CZYMŚ TAKIM!?
    Co, żeś zrobił!? Przyznaj się!
    To nie ja, psia krew! Jego umysł nas spycha! Uwalnia się!?
    To nie to! Co...!?
    Nekromanta zaśmiał się i obrócił wokół siebie, znowu spotykając się z demonem. Zbliżył się do niego, lustrując jego twarz z jadowitym uśmiechem, wykrzywiającym niedawno jeszcze zupełnie normalną twarz. Czarne oczy zalśniły mrocznym blaskiem, a sam magik znalazł się z boku mężczyzny. Wyciągnął ręce na boki, przekrzywił głowę na prawo, patrząc na czarta.
    - Ghahahaha! Proszę! Narób kłopotów biesie! Skoro piekło chcesz tu uczynić, pieczęci nie masz, czym dla ciebie będzie owy nekromanta!? Zabij go! Hihihihi...! - zachichotał straszliwie, jakby całe szaleństwo stopiło się z jego głosem. Nie był sobą, "towarzysze" umilkli zrzuceni w otchłanie koszmarnego umysłu. To była choroba, ta która dotykała nekromantów, ale nie w takiej formie. Zirael był niechlubnym nosicielem owej najczystszej zarazy w brutalnej postaci - Nie bój się! Hahahahaha....! On już jest martwy!

    Zirael Potępieniec

    OdpowiedzUsuń
  58. [Witam
    Przychodzę z pewnym zapytaniem, gdyż noszę się z zamiarem przejęcia postaci, która miałaby być panem Barbatosa - przypasował mi i demon w pakiecie też :D Otóż, czy wymagane jest, by to był rzeczywiście nekromanta? Zauważyłam, że na blogu nie tylko jest już jeden (a przydałaby się różnorodność), ale i prędzej wczułabym się w postać, np. czarnoksiężnika, który zdecydowanie jest mi bliższy. Jeśli jednak autorka zmian żadnych sobie nie życzy - trudno. Tragedii z tego powodu robić nie będę :p]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Powiem szczerze że wolałabym aby to był nekromanta z tego względu że już nawet w wątkach jest to iż taki właśnie typ podporządkował sobie Barbatosa. Poza tym jeśli mam być szczera między czarnoksiężnikiem, a nekromantą jest bardzo bała różnica bo i ten i ten posługuje się tą gorsza magią, bardziej niszczycielskimi zaklęciami, itp. Tyle że ten drugi kręci się wokół martwych istot, wokół dusz.
      Było by fajnie jakbyś przejęła go i bardzo bym się ucieszyła.
      Mam się spodziewać iż się pojawi czy odpuszczasz ? :)]

      Usuń
  59. - ty tak teraz twierdzisz
    Zmruzyła gniewnie oczy.
    - zjeżdzaj stad .... i krzyz na droge - wzięła najblizszy kubek i w niego rzuciła. Rzecz oczywiscie sie rozbiła o najblizsza sciane. Została sama. Po kilku sekundach osunęła sie na podłogę czujac sie jak ostatnia kretynka. Ponownie wstała i po sprzatnięciu, udała sie na spoczynek. Ostatnie kilka godzin wierciła sie na senniku, by skoro swit wstać. Zaczęła sie przygotowywać do drogi, bo miała mala robótke do wykonania. Niestety musiała troche zmienic termin, gdy lezała chora na łózku. Musiała nadrobić starcony czas i przy okazji wyrzucic z glowy malo istotne sprawy. Do domu wróciła po tygodniu.

    OdpowiedzUsuń
  60. Było wietrznie i mgliście gdy znalazła sie na granicach miasta. Była w siodle od kilku dni nie zawracajac głowy postojami. Suszone mięso jadła w drodze. Gdy kon był zmeczony zachecała i czasami "napedzała" komendami, by szedł. Jednak to koń a nie ona. Musi wypoczac. Dlatego tez jak byli juz w znajomych katach obszaru i wjechali w las, zatrzymali sie na odpoczynek. Miała nadzieje wrócic do chatki przed zmrokiem.
    Nieopodal jeziora była mała rzeczka, więc nie tracac czasu oporzadziła konia, którego puściła potem luzem a sama po zdjęciu kilku warst sukien, wkroczyła nago do lodowatej wody. Trochę sie wzdrygła temperatura, jednak dosyc szybko sie do niej przyzwyczaiła. Rzadko miała okazje do robienia kapieli, gdyz w domku tak jakos nie było na nia miejsca, wobec czego sie nie spieszyła. Nie zauwazała upływu czasu ale słońce powoli kryło sie za horyzontem a trzeba by było w końcu sie ruszyć. Robiło sie chłodniej. co nie było raczej nazbyt dziwnym zjawiskiem.
    Wstała i tylko tyle mogła uczynić, gdy przytłoczyła ja dosyc mroczna siła. Trudno było okreslić skad dokładnie pochodziła, jednak nie było to w tej chwili jakos wazne.
    Czuła duszności i zawroty głowy od wyczuwanej energii. Przytłaczała i sprawiała jakby sie miala rozpasc na drobne kawaleczki. Co wiecej wydawała sie znajoma, jednak wczesniej takiej o takim natezenie nie czuła. To tak jakby urtknęła w wielkiej głebokiej studni i nie mogła sie osunac.
    Opadła na kolana gdy nie mogła dłuzej stac, by na koncu zwalic sie na bok z ciezkim oddechem, gdy probowała zaczerpnac powietrza. Nie czuła zimna tylko cos w rodzaju ciepła o temperaturze ognia. Paliło jej całe ciało.

    OdpowiedzUsuń
  61. Wyobraź sobie świat, który nie zna samochodów, komputerów i elektryczności. Świat ogarnięty wojną między mocarstwami… deptany buciorami wojska… zbryzgany krwią… zgniły od intryg. Świat szarpany gwałtem i okrucieństwem… Świat, w którym rozwija się magia i alchemia… prastare puszcze cieszą dziennym i straszą nocnym obliczem, góry oddzielają je od pustyń. Świat z bogatym folklorem, geografią, wierzeniami… Gwarny od mnogich dialektów, lśniący od pierścieni na palcach możnych.
    Wyobraź sobie państwo. Rozbite, targane wewnętrznymi waśniami. Państwo, w którym arystokrata-bawidamek może okazać się powstańcem, w którym szuka swego miejsca pozbawiona pamięci elfka, w którym herszt zbójeckiej bandy okazuje się księżniczką.
    Wyobraź sobie Keronię.
    [http://keronia.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń